www.radiosondy.fora.pl

HelenaRZP

Lokator:
KO12BD

Współrzędne:
52.1652N / 22.0993E

Ponieważ wczorajsze pomiary ozonu szybko się zakończyły liczyliśmy na ponowne wypuszczenie tego typu sondy. Niestety plany dla nas nie były korzystne.
Ja wiedziałam, że mam radę pedagogiczną, a Adam cały czas jeszcze chory. Tak więc w czwartkowe popołudnie leci sobie ozonówka, a ja tylko myślę,
czy i kiedy uda mi się po nią pojechać.

Tak sobie leciała:

Sonda spadła niedaleko Kotunia, więc była okazja załatwić jeszcze jedną sprawę prywatną co tym bardziej zachęcało.

Ponieważ Piotr SQ5LC nie odpisał, czy się po nią wybiera a rada skończyła się wyjątkowo wcześnie postanowiłam pojechać.

Tym razem już nauczona doświadczeniem nie zaryzykowałam wyjazdu bez odpowiedniego przygotowania - i całe szczęście. Sonda wylądowała na terenie
stawów hodowlanych. Już sam dojazd na ostatnich metrach był mało ciekawy i bałam się, czy się nie zatopię. Ponieważ jednak stał tam nowo budowany
dom postanowiłam zaryzykować dojazd.

Ledwie zaparkowałam, otwieram bagażnik i zmieniam buty a już się otwierają drzwi od domu. Człowiek chyba nie do końca dobrze rozumiał
po polsku, bo powiedział, że nie ma właściciela. Grzecznie więc pytam, czy mogę się przejść dalej na łąkę, na co on kiwa że tak i znika za drzwiami.
Nawet nie zainteresował się po co.

Obuta w zimowe trapery i ciepłą kurtkę ruszam na łowy. Już po kilkunastu krokach cieszę się, że zmieniłam buty bo zaczynam się ślizgać w błocie.
Dalej wcale nie jest lepiej. Zawsze liczyłam, że jak są stawy to one ściągają wodę, a wokół jest sucho, tak przynajmniej było na naszych dotychczasowych łowach.
W tym przypadku było inaczej. Brnęłam więc w błocie licząc, że nie naleci mi do butów.

Sonda (duże pudło) była widoczna już z dużej odległości, więc nie martwiłam się czy znajdę (tym razem przecież nie była doprowadzona do samej ziemi).

Rameczka - obrazująca punkt znalezienia (już rozpracowałam swój tablet i teraz pojedynczy raport stawia w dobrym miejscu), aby nie było wątpliwości, że podjęta.
Nie byłam pewna, czy na APRS-ie moja trasa była widoczna, bo ramkowałam radiowo, a do DIGI był spory kawałek.

Balon chyba już tradycyjnie w dwóch kawałkach zaplątał się w uschniętych badylach.

Sonda musiała uderzyć z niezłą siłą bo leżała obok pudła, a mocowanie było całe wyrwane.

Niestety po ponownym włączeniu migała na czerwono chociaż pasek na oko miała cały więc uznałam, że jest uszkodzona.
I tutaj wyszedł brak doświadczenia, bo po przyjeździe do domu okazało się, że jest w pełni sprawna, a migająca czerwona dioda była wynikiem odłączenia modułu
ozonowego.

Pogoda tym razem nie dopisywała. Wiało, zimno i jeszcze na sam koniec kolejna porcja opadów.

Szybko więc zbieram balon i sondę i ruszyłam w kierunku Zuzi.
Jeszcze zmiana obuwia - to z poszukiwań nie nadawało się już do wejścia do samochodu więc po wytrzepaniu wylądowało w bagażniku - i powrót z małym
postojem do domu.

Film z akcji:

[link widoczny dla zalogowanych]

SP8XXT

Gratuluję udanej akcji już doszłaś do perfekcji .A co do sondy to ona musi być podłączona do modułu ozonowego ,bo w innym wypadku sygnalizuje błąd.

SP8QEO

Brawo brawo .Gratuluję